Marchewkowo… dla imienniczki

Witajcie, kochani. Właśnie skończyłam pudełeczko robione na kolejne zamówienie. Otóż moja mama ma koleżankę, która z kolei też ma córkę Małgorzatę. I gdy obie panie w rozmowie chwaliły się swoimi Małgośkami, wyszło na jaw, że jedna z nich grzebie się w papierkach:) Mama tak mnie zareklamowała, że nie obyło się bez prośby o exploding box na czterdzieste urodziny nieznanej mi imienniczki. Jedynym wymogiem był aniołek wewnątrz, reszta – pełna dowolność. Hmmm… co tu wymyślić dla kogoś, kogo się nawet na oczy nie widziało i nie zna jego upodobań. I to na tak ważną rocznicę jak czterdziestka… Nagle mnie oświeciło: uraczę tę Małgorzatkę marchewką, która króluje w tym miesiącu w „Cyklicznych kolorkach” u Danusi.

Tak więc moje pudełeczko zgłaszam do zabawy, myślę, że udało mi się spełnić wytyczne. Starałam się „napchać” tyle marchewkowego koloru, ile się da, bez przesady jednak – żeby do rewolucji żołądkowych nie doszło:):):) Jest też wymagany kolor biały i zielony. To jak, Danusiu, zaliczysz…?

A jak z moim upodobaniem do marchewki? Cóż – lubię i spożywam pod każdą postacią: surową, gotowaną, w sałatkach i surówkach, jako soczek. W szafie z kolei niekoniecznie; mam chyba tylko jedną bluzkę, którą od biedy można by nazwać marchewkową. Za to lata świetlne temu nie uznawałam innego koloru włosów jak tylko rudy i wtedy - wśród wielu innych odcieni tego koloru - miałam na głowie także marchewkę. Ech, to były czasy…:)

Pozdrawiam wszystkich cieplutko,

Gosia