Witajcie, kochani!
Na początek – jako że dzisiaj walentynki – pokażę Wam dwie
kartki, które z tej okazji powstały. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę
robić walentynkę dla cudzego męża:) Ale zanim sobie pomyślicie coś
niewłaściwego spieszę wyjaśnić, że to Lidzia poprosiła o zasypanie jej męża
walentynkami – taka niespodzianka od kochającej żony. Oto więc ona,
niesamowicie trudna do sfotografowania ze względu na perłowe papiery.
A tutaj druga, zupełnie w innym klimacie.
Z czeluści dysku wygrzebałam dodatkowo walentynkę zrobioną
daaaaawno temu, więc dorzucam i ją. Był to mój debiut jeśli chodzi o card in a
box (czyli pop up).
Karteczki wrzucam do zabawy walentynkowej u Bogusi.
I z racji, że mamy tu serca – także do zabawy u Reni.
Pewnie jesteście ciekawi jak zakończyła się historia mojej
dziury w ścianie. Otóż wczoraj rano przybył pan wraz z sąsiadem, u którego
dokonuje remontu. Okazało się, że wymieniał instalację elektryczną, ponieważ
sąsiad ma jeszcze przewody aluminiowe, które się palą i iskrzy mu z kontaktów
(oj, już lepsza dziura niż pożar, brrr). W trakcie wymiany tychże kabelków
powstała tajemnicza dziura w mojej ścianie. Po dokładnym wejrzeniu w dziurę
okazało się, że… na pozór betonowa ściana składa się z jakiegoś gruzu i kamieni
spojonych czymś miękkim (ech, nie znam się dobrze na tym), dlatego bez problemu
przeszło przez nią narzędzie przygotowane na konfrontację z betonem. Na odsiecz
przybył drugi sąsiad, działający w branży budowlanej i pracujący w Zakładzie
Budowlano – Remontowym naszej spółdzielni mieszkaniowej. Po zbadaniu sprawy
wyszło na jaw, że w betonowej ścianie jest spory kawałek wcale nie betonowy.
Wygląda to tak, jakby był tam otwór na drzwi, który potem zaklejono. Czyli dwa
różne mieszkania znajdujące się na dwóch różnych klatkach schodowych
przedzielono ścianą z otworem drzwiowym. Pozostanie sekretem zamierzchłego
ustroju dlaczego tak się stało. Może ktoś pokątnie próbował sobie załatwić
jedno wielkie mieszkanie połączone z dwóch. Może zabrakło prefabrykatów bez
otworów. A może plan rozkładu mieszkań
był pierwotnie inny i ten pokój miał należeć do mieszkania sąsiada. Kto to wie?
W każdym razie pan z sąsiadem przeprosili za szkodę, dziurę zalepili, bałagan
posprzątali, a dzisiaj trwa szpachlowanie i malowanie ściany. Wszystko dobre,
co się dobrze kończy.
Kochani, pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo miłości.
Niech zawsze opromienia ona Wasze życie.
Pa, pa,
Małgosia
Cidowne wszystkie trzy Walentynkowe karki. Każda ma w sobie to coś. Cieszę się, że pozbyłaś się już dziury w ścianie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Izabelko.
UsuńMałgosiu Walentynkowe kartki śliczne!!! Lidzia jest niesamowita, piękną kartkę dla jej męża stworzyłaś :)) Ale ta druga jest moją "naj" bo w fiolecie i to w cudownym jego odcieniu :))). Co do dziury to trochę się uśmiechnęłam na ciąg dalszy tej historii. Naprawdę jak z serialu "Alternaty 4" lub bajki "Sąsiedzi" :)))). Dziś są Walentynki więc mam inny pomysł co to mogło być; może mieli zamieszkać w tych mieszkaniach inni lokatorzy, jacyś kochankowie i chcieli zrobić tajemne przejście by pod osłoną nocy otworzyć sekretne drzwi i spotykać się :)))). Ale jednak ich życie potoczyło się inaczej :))). Oj te czasy PRL-u, chociaż teraz pewnie nie jest lepiej. Aż strach robić większy remont. Buziaczki i również duuuużo miłości dla Ciebie Małgosiu!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Justynko. Bardzo podoba mi się Twoja wersja i uznam, że to ona jest tą prawdziwą, a co:)
UsuńWszystkie prace wyglądają cudownie, jestem pod wrażeniem! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Maksik.
UsuńMałgosiu karteczki piękne,takie delikatne,a i Twoje pierwsze pudełko walentynkowe jest bardzo romantyczne.
OdpowiedzUsuńDobrze że przygoda z dziurą się dobrze zakończyła.W PRLu działo się oj działo,kto wie może i dobrze się domyślasz...
Buziaki zostawiam Gosieńko i życzę dużo pięknej miłości :*
Dziękuję, Małgoniu.
UsuńKartki przepiękne,miło było by dostać taką walentynkę.Takie pudełeczka od dawna podziwiam.
OdpowiedzUsuńZdaje się że taka historia była jednym z wątków słynnego filmu o ile dobrze pamiętam.U mnie w ścianie między kuchnią a pokojem był zatynkowany styropian .Budownictwo z lat siedemdziesiątych....
Pozdrawiam serdecznie iżyczę nieustającej miłośći w Twoim życiu.
Dziękuję, Elżusiu. Styropian? Nieźle:)
UsuńŚliczne prace Małgosiu :) po dziurze za chwilę nie będzie śladu :) a czy sprawdziłaś czy tam się aby jakiś sejf nie schował :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aguś. Niestety, nawet maleńkiego pliczku waluty nie znalazłam:)
UsuńGosieńko śliczne są te Twoje walentynkowe karteczki, oczywiście ta pierwsza jest najładniejsza :) A wiesz, że Marcin jeszcze jej nie widział. Za chwilę wróci z pracy i się zdziwi, bo cała sterta kopert już na niego czeka i dopiero będzie je otwierał :) Dzięki Ci jeszcze raz za nią. A historia z tą dziurą niesamowita, ale dobrze się dobrze skończyło :) Buziaki przesyłam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Lidziu.
UsuńŚliczne karteczki Małgosiu, ale faworytem jest ta dla Marcina i Lidzi.:) Gosiu życzę Ci dużo miłości i ludzkiej życzliwości.:) Buziaczki
OdpowiedzUsuńDziękuję, Magdalenko.
UsuńI jak tu nie lubić, nie świętować walentynek? To takie przyjemne dostać cudne karteczki, lub pudełko pełne kwiatów i serduszek. Wszystkie śliczne Małgosiu!
OdpowiedzUsuńI Tobie życzę dużo, dużo miłości!
A dziura-śmieszna historia. Trochę kłopotów przysporzyła, ale zacieśniła tez więzi sąsiedzkie:)))
Serducha ślę
Dziękuję, Izabelko.
UsuńPiękne walentynki Małgosiu, wszystkie są niezwykle urokliwe. I ja po raz pierwszy wysłałam walentynkę do cudzego męża, ale muszę przyznać że Lidzia miała bardzo oryginalny pomysł :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że historia z dziurą zakończyła się pomyślnie.
Przesyłam uściski!
Dziękuję, Ewciu.
UsuńŚwietne kartki i box! Gdy robiłam kartkę dla męża Lidzi moja córcia spoglądała na mnie podejrzliwie hihi, wyjaśniłam oczywiście o co chodzi, a Ona na to "ciekawe jaki wierszyk wpiszesz";) Miała rację, to było najtrudniejsze.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, przeczytałam poprzednie posty, ale przepraszam, nie mam czasu na komentowanie:( Na jutro i na poniedziałek mamy przygotować mnóstwo dokumentów, najgorsze jest to, że połowę z nich nawet nie mam pojęcia jak i o co w ogóle chodzi:(
Buziaczki:)
Dziękuję, Anusiu. Też miałam problem z wierszykiem, dlatego wymyśliłam specjalnie na tą okazję wierszyk o Lidzi.
UsuńCudowne kartki walentynkowe Gosieńko. Mam nadzieję, że małżonek Lidzi był zadowolony z takiej niespodzianki.
OdpowiedzUsuńCo do bloków budowanych za PRLu, to u mnie podczas remontu wyszło, że zamiast kilku cegieł jest... worek z cementem. Poza tym podobno ich gwarancja użytkowania kończy się po 40 latach, więc...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję, Karolinko. No, tym workiem z cementem przebiłaś moją dziurę w ścianie:)
UsuńGwarancja na nasze bloki już dawno się skończyła, ale jakoś jeszcze stoją:)
UsuńUrocze walentynki u Ciebie powstały! Cieszę się, że historia z dziurą w ścianie zakończyła się pozytywnie. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Małgoniu.
UsuńSpoko, nie jadę:-)
OdpowiedzUsuńBasieńko, zawsze będziesz mile widziana, niezależnie od dziury:)
UsuńPrześliczne walentynki zrobiłaś! Pozdrawiam bardzo gorąco:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Danusiu.
UsuńTo dopiero niespodzianka dla Marcina:) Lidzia zawsze coś musi wymyślić:) Tworzą fajną parę. On spokojny, a Ona szybka jak błyskawica:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu świetne karteczki zrobiłaś! Każda urokliwa. To fajne święto, miłe:)
Ja z mężem byłam na lodach, to taki nasz zamiar przestraszenia zimy.
Buziaki dla Ciebie!
Dziękuję, Aniu.
UsuńMam nadzieję, że skutecznie odstraszyliście zimę.
Tak, Lidzia z Marcinem są idealnie dobrana parą.
Dobrze, że sprawa z dziurą w ścianie zakończyła się pozytywnie :) A kartki jak zawsze piękne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewciu.
UsuńMałgosiu, czyli jednym słowem "Alternatywy 4", ale ważne, że dobrze się skończyło. Masz też rację, że lepsza dziura niż pożar.
OdpowiedzUsuńKarteczki cudne i prawdziwie walentynkowe, z dodatkiem czerwieni i serduszek.
Pozdrawiam Alina
Dziękuję, Alinko.
UsuńPiękne kartki ! I dobrze, że perypetie budowlane mają się ku końcowi:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewciu.
UsuńKarteczki pierwsza klasa! Ja też pospieszyłam z pomocą Lidzi, ale kartki nie sfotografowałam, pech. Cieszę się, że Twoje remontowe perypetie dobrze się kończą. Ale tak jest w naszych polskich blokowiskach. Ściskam Małgosiu walentynkowo:))
OdpowiedzUsuńDziękuję, Alinko. Tak, życie w blokowisku to materiał na serial:)
UsuńHistoria jak z filmu, w Zminnikach zamurowali mieszkanie a nasi przyjaciele w Warszawie przez mnóstwo lat mieszkali w mieszkaniu trzy pokojowym z zamurowanym jednym pokojem bo im sie nie należał 😂 Fajnie ze wszystko dobrze sie skonczylo:) i ścianę masz odświeżona :):):) a walentynki sliczne !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agatko.
UsuńNiesamowite z tym zamurowanym pokojem. Mogli pokątnie zrobić drzwi:)
Magosiu, Twoje walentynowe prace są cudne! Dziękuję, że znalazłas czas by w tym remontowym rozgardiaszu znalazłaś czas i i ochotę by dołazcyć do mojej zabawy. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Bogusiu. Walentynki miałam zrobione już wcześniej.
UsuńHappy Valentine's Day, Malgosia!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńThanks a lot, Mia. The same to you.
UsuńMałgosiu dobrze że dziura już załatana,pokój odświeżony :-)a karteczki śliczne powstały :)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam gorące pozdrowienia.
Dziękuję, Marylko.
UsuńKolejne cudne prace podziwiam, box to dla mnie ciągle tajemnica - nie mam pojęcia, jak je robicie;)
OdpowiedzUsuńBuziaki przesyłam i dziękuje za udział w zabawie
Dziękuję, Reniu.
UsuńReniu, to nie jest trudne. Spróbuj. Tutaj jest mój stary kurs:
Usuńhttps://papierowy-jarmark.blogspot.com/2017/03/pudeko-pene-roz.html
A tutaj kurs Ulci:
https://www.youtube.com/watch?v=nVNQorV9D6I
Cudne karteczki, wszystkie :) A przygoda z dziurą jak w jakimś filmie :) Dobrze, że zakończona pozytywnie :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu.
UsuńMałgosiu świetne obie kartki Mąż Lidzi miał super niespodziankę :-). A dziwolągi budowlane samo życie.. jak nic ktoś miał ochotę na duże mieszkanie z tajnym przejściem :-). Dobrze że wszystko już naprawione ale w razie W to wiesz gdzie walić w ścianę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję, Aniu. Wolę nie walić, bo jeszcze przebiję się do sąsiada:)
UsuńPiękne walentynki, Małgosiu!
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że trafiło na odpowiedzialnych fachowców, bo z nimi to różnie bywa...
Pozdrawiam serdecznie :-)
Dziękuję, Iwonko.
UsuńGosiu sliczne wszystkie Walentynki, i ciesze sie ze sprawa remontowo-budowlana dobrze sie zakoñnzyla chodz z rabkiem ukrytej tajemnicy,, pozdrawiam serdecznie rowniez ci zycze duzo milosci.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewuniu.
UsuńAle historia!! Naprawdę jak z serialu:)) Walentynki urocze,a ostatnia pokazuje jak rozwinął się Twój warszat:)) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Gosieńko.
UsuńCudne prace! Bardzo podobają mi się te walentynki.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie.
UsuńŚliczne walentynki!!!
OdpowiedzUsuńCiekawa historia :) Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło :)
Dziękuję, Aguś.
UsuńŚliczności!! Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agusiu.
UsuńGosieńko ja i tak Cię podziwiam że tylko jedna tabliczka czekolady poszła haha. Powiem szczerze że jak zobaczyłam tą dziurę to pomyślałam że chyba bym biednego chłopa udusiła za ten bałagan, ale co zrobić przecież to nie on ten blok budował haha. W poprzednim mieszkaniu ściankę między salonem a sypialnią miałam tak cudną że jak lekko ją docisnęłam ręką było słychać jak cos się w niej kruszy. Którejś nocy mąż z kolana przy przewracaniu się ją uderzył i rano była piękna dziura z której całkiem sporo dziwnego piasku z czymś wysypało się. Nie wiem czy nowy właściciel który kupił to M nie musiał stawiać nowej ścianki bo opierać się o nią było strach, nawet Pan z administracji bał się ją dotykać. Ech te bloki-nie na moje zdrowie. Pozdrawiam serdecznie i życzę aby takich przygód już nie było u Ciebie:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agusiu. Oj, jedna czekolada to mało, ale staram się powstrzymywać, zwłaszcza, że wiosna tuż tuż i trzeba będzie rozpakować się z warstwy ubrań.
UsuńOj, te blokowe historie:)
Kartki piękne, zwłaszcza ta z ażurową ramką :-) A to coś miękkie w ścianie, to przypadkiem nie słoma? Kiedyś właśnie ją można było znaleźć pod tynkiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Anetko. Nie, to raczej takie drobne kamyki, jakby gruz.
UsuńWspaniałe miłosne karteczki ;)
OdpowiedzUsuńTak się składa,że też dla męża Lidzi robiłam karteczkę i znam to zdjęcie ha ha :) Życzę rychłego "zacerowania" nieszczęsnej dziury ;)
Pozdrawiam Małgosiu 😀
Dziękuję, Ilonko. Dziura już na szczęście zacerowana:)
UsuńNo i nowe znajomości zadzierzgnięte! jak to mawiają starzy indianie - "nie ma tego złego..."
OdpowiedzUsuń;D
Otóż to:)
Usuń